Wiedział że jego przyjaciółka umarła ponad sto lat temu,w czasach gdy był jeszcze człowiekiem.
Jednak przez sekundę ,jeden ułamek chwili, gdzieś głęboko w środku jego martwego serca poczuł szczęście na widok blondynki.
Które zniknęło równie szybko gdy dziewczyna okazała się być kimś innym. Salvatore chwiał się lekko kroczac korytarzem pensjonatu.Kiedy wreszcie znalazł się w swoim pokoju ,równie zmęczony jak i pijany, opadł ciężko na łóżko.
Wspomnienia i uczucia które zostały dziś w nim rozbudzone nie dawały mu spokoju.
Najpierw kłótnia Caroline i Bonnie w której urocza blondynka musiał wspomnieć o Elenie..
Jego Elenie.
-Mam jakiś dziwny zwyczaj wybierania kobiet które mną manipulują.... albo umierają -mrukną sam do siebie.
-Mógłbym uratować Elenę-zadręczał się w myślach mamrocząc-gdybym tylko bardziej jej pilnował.Gdybym wiedział że będzie na tyle głupia by wyjść z domu samotnie-pomrukiwał do siebie Salvatore
Przytłoczony i wściekły na siebie wampir uderzył pięścią w materac,przykładając poduszkę do twarzy.
Panna Gilbert została zabita przez wampira.Była przypadkową ofiarą.
Każda inna dziewczyna mogła przechodzić tą uliczką tej felernej nocy.Gdy jakiś wygłodniały krwiopijca wybrał się na polowanie.Ale to nie była inna zwykła dziewczyna,to była Elena.
Salvatore już nie rzucał się po łóżku,nie wymyślał planu zemsty na dupku która zabił jego ukochaną.Teraz po prostu leżał na plecach,tępo wpatrując się w sufit.W tej chwili doszło do niego że
Elena naprawdę nie żyje.Że już nigdy jej nie zobaczy.Przed oczami miał jej uśmiech.
Wyraz twarzy kiedy się złościła.Ich spacer po ogrodzie.Błysk w oczach podczas oglądaniu stary zdjęć Salvatorów.Nie miał pojęcia kiedy dorwała ten album.
Uśmiechnął się nieznacznie na to wspomnienie,
Nie chwila..
-To nie Elena oglądała albumy-przypomniał sobie- to Elizabeth!-poruszył się nieznacznie na to wspomnienie.
Kiedy zastąpił myśli o Pannie Gilbert , myślami o przyjaciółce z dawny lat?
Czemu łza zakręciła się w jego oczach na wspomnienie o Elizabeth a Eleny ?
Czemu porównywał brązowe oczy szatynki z błękitnymi oczyma Panny Wiliams?
Nie miał już pojęcia co robi.
-To przez alkohol-bełkotał do sobie-to Elene kochałem-dopowiadał w myślach mrucząc coś pod nosem- Nie Eliza-przekonywał się
-A z resztą to nie ma znaczenia-wymamrotał zapadając w sen-Nie żyją .Obie mnie zostawiły-dodał po czym oddał się objęciom Morfeusza
Elizabeth leżała na łóżku w pokoju na piętrze.W starym pokoju Eleny Gilbert.
Przed oczami miała twarz Damona,przez niego niemal kompletnie zapomniała o swojej misji.
Wstała z łóżka i otwierając klapę na suficie weszła na strych.Znajdowały się w nim rzeczy przeróżne od maskotek po starą kanapę obwiniętą zielonym kocem. Była tu nawet pościel.Szybko doszła do wniosku że Elena i jej przyjaciółki prawdopodobnie przesiadywały tu plotkując,wywnioskowała to po ich wspólnych zdjęciach oprawionych w ramki i stosach czasopism dla nastolatek piętrzących się w koncie.Była pewna swojej racji gdy na drewniane belce zobaczyła wyryty napis,prawdopodobnie jakimś kuchennym nożykiem.Napis głosił :
C+B+E=Sisters 4ever
12.07.2010 rok
-Ok zaczynamy-powiedziała do siebie niebieskooka stając przed jedną z pustych ścian.
Wszystkie informacje które zebrali ludzie pracujący dla niej były w dwóch pudłach.Otworzyła pierwsze z nich i na ścianie znajdującej się nad łóżkiem powiesiła pierwsze zdjęcie.A na owym zdjęciu czerwonym mazakiem napisano imię nazwisko i status osoby.Statusy były to szczegółowe informacje na temat tego co Eliza ma za zadanie zrobić z dany osobnikiem .Wampiry podpisywano czerwonym markerem,ludzi czarnym a wiedźmą przypadła zieleń .
Po pół godzinie roboty cała ściana była obklejona zdjęciami oraz zebranymi informacjami . Zmęczona blondynka położyła się na kanapie opierając nogi o ścianę.
-Skończone ,nareszcie- westchnęła- Przeanalizujmy wszystko jeszcze raz-niechętnie podniosła się i uklęknęła na zielonej sofie.
Wzięła do ręki kolorowe pineski i popatrzyła na zdjęcia znajdujące się na ścianie.
-Dziwne-pomyślała wampirzyca przypinając do zdjęcia niebieską pineskę.
Następnie Matt Donovan, chronić .Kolejne fotografie ,Stefan Salvatore oraz Damon Salvatore.Wstrzymałam oddech nim zerknęłam na status przy ostatnim zdjęciu.
Przy obydwu napisano chronić.Odetchnęłam z ulgą przypinając niebieskie pineski do zdjęć.
- Czemu mam za zadanie chronić wampiry?-Zastanawiałam się
Odganiając myśli już nieco uspokojona popatrzyłam na kolejne fotografie.
Marco Romono głosił napis,obserwować.Następnie Bonnie Bennett ,obserwować Katharine Pirce ,obserwować.
-Mam obserwować Katharine ?-Zmarszczyłam nos-No cóż to będzie dopiero ciekawe- prychnęłam
Poznałam się z Kath w NY w latach 80 ,zaprzyjaźniłyśmy się jednak nasze drogi szybko się rozeszły.Jednak co Katharine ma wspólnego z tak małym miasteczkiem?
Nie mam zielonego pojęcia.
Siedząc w kuchni ,popijając kieliszek krwi zastanawiałam się co by tu zrobić z Damonem.
Skoro mam go chronić nie może nawet przez sekundę mieć wątpliwość co do mojej osoby.
Musze być dla niego Bellą.Tylko co zrobić aby stuprocentowo go przekonać?
I właśnie w tym momencie przypomniała mi się nasza rozmowa.
Ale nie ta z baru kilka godzin wcześniej.
Dialog który prowadziliśmy na polanie ,tuż przed moją "śmiercią".
Jego zdaniem,ostatnie chwilę ze mną.
Mystic Falls
Lato 1860 rok
*Cztery lata przed Katharine*
-Czemuż Panience tak śpieszno Panienko Elizabeth ?-zapytał ze śmiechem Damon.
-Och Paniczu Salvatore czyżby Panicz za mną nie narządzał ? -przekomarzała się blondynka.
Szli szybkim krokiem przez las znajdujący się nieopodal willi Salvatorów.
-Oj nie wypada mi mówić Panience że prześcignął bym ją na jednaj nodze z rękoma za plecami-powiedział udając poważny ton starszy Salvatore.
-Oczywiście że nie wypada-odwróciła się Eliza- Przecież gdyby Panicz tak uczynił i powiedział mi te słowa....Skłamałby Pan-odgryzła się-A Paniczowi nie przystoi okłamywać damy nieprawdaż ?-unosiła wysoko głowę patrząc mu w oczy.Z cały sił starała się nie wybuchnąć śmiechem.
-Ależ oczywiście że nie moja Pani-ukłonił się brunet-gdzież bym śmiał- dodał poważnie.
Po czym oboje wybuchnęli śmiechem.
- Widzę że humorek dziś dopisuje Panienko Elizabeth-oznajmił z uśmiechem niebieskooki
-Proszę bez Per Panno Damonie już jesteśmy sami-uśmiechnęła się przyjaźnie
Na co brunet wpatrując się w nią niczym w najpiękniejszy kwiat odpowiedział lekkim uśmiechem.Jednym z tych szczególnych uśmiechów.Przeznaczonych tylko dla niej.
-A humor-dokończyła Eliza-rzeczywiście dopasuje mi,mniemam iż to przez jakże doborowe towarzystwo-mrugał do niego przyjaźnie.
-Cała przyjemność po mojej stronie- ukłonił się nisko wygłupiając się.
-Och chodziło mi bardziej o to towarzystwo-powiedziała wskazując wiewiórkę siedzącą pod drzewem.-Jest taka śliczna że jej towarzystwo od razu sprawia mi radość-dodała.
Było oczywiste że żartuje.Uwielbiał jej poczucie humoru.
-Huncwot z ciebie Panie..-zatrzymał się widząc wyraz jej czujnych oczu-Znaczy Elizabeth.
Istny huncwot z ciebie moja droga Elizabeth.
-Och dziękuje Damonie,to najmilszy komplement jaki usłyszałam- zakręciła się kilkakrotnie do przodu śmiejąc się przy tym w głos..
I właśnie wtedy weszli na polane.
Gdy rozłożyli spory koc oraz otworzyli przygotowany przez służbę kosz z jedzeniem,wrócili
do rozmowy.
-Miałam dziś straszny sen Damonie -powiedziała blondynka kładąc się na kocu.
- A jakiż to był sen Elizabeth?-zapytał brunet kładą się obok niej,miał zmartwiony wyraz twarzy.
-Śniła mi się moja ciotka Maria -zaczęła opowieść wampirzyca-Stała w lesie i przepraszała mnie za wszystko.Za to że mnie opuściła-opowiadała dalej patrząc w niebo.
-I gdy powiedziała żegnaj.... stało się coś dziwnego-zmarszczyła nos-Znikła.Po prostu znikła Damonie-odwróciła się twarzą do niego.Popatrzyli sobie w oczy,dostrzegła w nich ciepło które ogarneło ją od czubka głowy aż po końce palców.Odwróciwszy głowę w stronę niebo skłonu ,mówiła dalej.
-Znikła a ja zostałam sama,całkowicie sama- kontynuowała opowieść . a do jej oczu napłynęły łzy-Czułam się jak ostatnia osoba na świecie.....a potem..a potem pojawili się wszyscy moi bliscy-przerwała ocierając płynącą po policzku pojedynczą łzę.Właśnie w tym momencie poczuła jak jego silna dłoń odtyka jej palców by za chwile spleść je ze swoimi.
*Zmiana narracji*
Odwróciłam głowę by spojrzeć w jego oczy.Zobaczyłam w nich to co zawsze widzę.Ciepło,otuchę i coś jeszcze, ten tajemniczy błysk.
-Byli tam moi rodzice,siostra,ciocia Maria nawet znów się pojawiła-próbowałam uśmiechnąć się lekko na co Salvatore uścisnął lekko moją dłoń. Popatrzyłam na niego z wdzięcznością.Tak dobrze się uczułam w tym momencie.Pragnęłam by już nigdy nie puszczał .
Westchnąwszy kontynuowałam.
-I w chwili gdy próbowałam do nich podejść ....zniknęli-spuściłam wzrok przypatrując się guzikom jego kamizelki-Uklękłam płacząc,aż poczułam czyjąś obecność,podniosłam głowę -spojrzałam ponownie tego popołudnia w jego oczy-pojawiłeś się Ty-dokończyłam a on uśmiechnął się lekko.
-Podałeś mi rękę a kiedy ją przyjęłam i podniosłam się-ścisnęłam jego dłoń- zniknąłeś-łzy leciał mi teraz strumieniami
-Po prostu zniknąłeś-płakałam już bez oporów, próbowałam wyślizgnąć rękę z jego uścisku by zasłonić zapłakana twarz.Lecz nie pozwolił mi na to,mocniej splatając nasze palce.
Po czym przyciągnął mnie do siebie bym położyła głowę na jego piersi.I bez słowa,przytulił mnie.
To był pierwszy raz i ostatni raz gdy byliśmy tak blisko siebie.Pierwszy raz gdy mnie przytulił.
-Myślałam o nich dużo wiesz?-powiedziałam przez łzy wtulając się mocniej w jego klatkę-Przed zaśnięciem.....myślałam o tym że wszyscy mnie zostawił że ....,jestem teraz całkiem sama-płakałam dalej
-Hej popatrz na mnie-ręką którą gładził moje włosy teraz podniósł mój podbródek.Tak abym spojrzała w jego oczy-Nie jesteś sama Elizabeth,jestem z tobą-powiedział,a w jego niebiańskich oczach dostrzegłam szczerość.
-Będę przy Tobie Elizo-dodał-No chyba że mnie w końcu odprawisz-puścił do mnie perskie oko.
-Nie odprawię-powiedziałam z lekkim uśmiechem-Poczekam aż będziesz miał mnie dość-odwróciłam twarz by ponownie wtulić się w jego pierś.
-No cóż Panienko-wyszeptał mi do ucha pochylając głowę-Trochę sobie poczekasz
Nie musiałam odwracać głowy by wiedzieć że się uśmiecha.Tym uśmiechem.Zarezerwowanym tylko dla mnie.
Siedzieliśmy w ciszy.Nie potrzebowaliśmy słów.Jednak musiałam zadać mu jedno pytanie.Musiałam zadać je teraz.
-Damonie?-odezwałam się cicho
-Tak Elizabeth?-zapytał
Po chwili zwątpienia zaczęłam mówić.
-Czy Ty..czy wierzysz w duchy ?-zapytałam-Tylko proszę nie uznaj mnie za obłąkaną.
-Nigdy nie uznam Cię za obłąkaną Elizo-odpowiedział pewnie głaszcząc mnie po plecach-przecież Cię znam-dodał ciepłym głosem
Szkoda że nie całkiem-powiedziałam do siebie w myślach, gładząc kciukiem jego dłoń Czując poczucie winy ,zamykałam oczy.
-A co do duchów,to nie chyba nie-odpowiedział-Czemu pytasz?
-Pytam ponieważ , ja a wierzę....I myślę ..myślę że dlatego przyszli do mojego snu.Żeby powiedzieć do widzenia-Odparłam-Dlatego zmarli do mnie przyszli.Bo o nich myślałam.
Wtuliłam się w niego,tak bardzo chciałam spędzić tu wieczność.Właśnie tu,w jego ramionach.
Mam nadzieje że będziesz pamiętał o mnie.Przepraszam Damonie-powiedziałam do niego w swoich myślach-Wiedziałam że jutro,dokładnie w południe.Starszy Salvatore dowie się o mojej śmierci.
A ja się pożegnam.Wchodząc do jego snu....
Mystic Falls
Czasy obecne .
Myślał dziś o mnie,więc to jest rozwiązanie.
Czas by Elizabeth.
Weszła do jego snu....
_________________________________________
!Czytanie=Komentowanie.!
To bardzo motywuje do dalszej pracy ;)
Pozdrawiam i mam nadziej że rozdział się podobał.
/Kath ;)
Hej! Trafiłam na twój blog przez przypadek i bardzo spodobał mi się wygląd bloga, a przede wszystkim jest to blog o pamiętnikach wampirów, które uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńObserwuję i liczę na rewanż ^^
http://myliveomomom.blogspot.com/
jejku...jak ty super piszesz! zakochałam się w bohaterach i czekam na więcej kochaną <3
OdpowiedzUsuńzapraszam: gertrama.blogspot.com
obserwujemy? odp u mnie :*
obserwuje <3
OdpowiedzUsuńi czekam na kolejne posty ;*
Czekam na kolejną notkę i obserwuję ^^
OdpowiedzUsuńhttp://the-sound-of-your-heart-beating.blogspot.com/